Osobiste wrażenia nt. nauki języka obcego przez Skypa

skype w szkoleniach onlineKilka tygodni temu musiałam w szybkim czasie odświeżyć swoją znajomość języka angielskiego. Z wielu powodów
w grę wchodziła tylko nauka online.  Pierwsze kroki skierowałam więc do Googla.

Po niedługim poszukiwaniu wysłałam maile do 2 szkół językowych a do jednej odezwałam się przez Skypa. To był strzał w dziesiątkę. Najszybsza forma kontaktu. Już po chwili umówiłam się na lekcję testową. I od kilku tygodni odświeżam swój angielski na indywidualnych konwersacjach przez Skypa. Oto moje subiektywne zestawienie plusów i minusów tego rozwiązania:

Plusy

– Przez Skypa słychać zawsze lub prawie zawsze. Wymagania dotyczące przepustowości łącza internetowego są bez porównania niższe niż w wypadku wirtualnych pokoi.

– Skype ma także dobry „patent” na transmisje dźwięku. Nieważne czy masz słuchawki
z mikrofonem, jak masz ustawioną kartę dźwiękową – zawsze dobrze słychać a redukcja echa jest doprowadzona do perfekcji.

Minusy

– W czasie lekcji, nawet jeśli to są konwersacje, pojawiają się nowe słówka czy wyrażenia. Możne je niby zapisać na czacie. Tylko co dalej? Hmmm … Oczywiście, że można zaznaczyć słówka na czacie, skopiować i wkleić do jakiegoś pliku. Tyle, że a) musi to zrobić uczeń, b) kopiowanie ze Skypa jest uciążliwe, bo kopiuje się także godzina wysłania wiadomości oraz imię i nazwisko wysyłającego. Te dane trzeba z pliku docelowego trzeba usunąć. Takie manewry trwają za każdym razem kilkanaście sekund. Płaci za to uczeń.

– Pracując na czacie Skypa oraz na dokumencie, gdzie gromadzone są słówka, czy ćwiczenia, uczeń jest zmuszony się przeklikiwać między oboma programami.
Znów czas oraz konieczność wykonywania dodatkowych rozpraszających czynności. Poza tym, gdy obserwuje dużą część moich znajomych pracujących codziennie przy komputerach, widzę jak niektórym trudno jest „lekko” poruszać się między programami
– takie klikanie jest dla wielu osób dodatkowym, niepotrzebnym czynnikiem stresu.

– Wykonanie jakichkolwiek ćwiczeń ugruntowujących nową wiedzę czy słówka, jest prawie niemożliwe lub możliwe w stylu „lewą ręką za prawe ucho”. Moja nauczycielka na początku wklejała mi zdania do lukami do uzupełnienia na czat. Niby wszystko gra, ale tylko do momentu, gdy chcę zachować takie ćwiczenie (znów kopiowanie) lub wstawić w luki np. czasowniki w odpowiedniej formie. Opcja typu: nauczyciel kopiuje ćwiczenie na czat Skypa, uczeń kopiuje go do własnego dokumentu, rozwiązuje a na koniec ponownie kopiuje na czat Skypa, aby nauczyciel sprawdził czy
nie ma gdzieś błędów jest niewygodne i czasochłonne.
Oczywiście ktoś może powiedzieć, że przez Skype można dzielić ekran. Życzę powodzenia! Jakość obrazu jaki transmituje Skype nadal jest bardzo niska a to wpływa
na komfort pracy.

Po dwóch lekcjach zaprotestowałam i włączyłyśmy na moją prośbę Google Docs. Jest to z pewnością dość ciekawe rozwiązanie. Jednak niestety to rozwiązanie nie „załatwia” problemu klikania a pokazanie jakiegokolwiek filmu oznacza obarczanie ucznia kolejną porcją klikania.

Podsumowanie

Czy Skype jest więc w ogóle rozwiązaniem dla szkół językowych? Moim zdaniem NIE.
To mocno amatorskie rozwiązanie i źle świadczące o szkole językowej.

Czy Skype + Google Docs -> To rozwiązanie jest zdecydowanie bardziej efektywne
i zwalnia ucznia z obowiązku klikania, kopiowania, itp. Szkoła powinna mieć jednak przemyślaną metodykę pracy w takiej konstelacji programów.

Jednak żadne z tych rozwiązań nie daje takich korzyści jak wirtualny pokój.

Podstawowa zaleta – nauczyciel i uczeń pracują cały czas w jednej przestrzeni.
W zależności od zaawansowania wirtualnego pokoju praca obojga może ułatwiona znacznie lub tylko trochę, ale to już inna historia.

PS. Po krótkim przeglądzie rynku szkół językowych mam trzy obserwacje:

– wielu dostawców ma strony www, które wyglądają jakby zrobione na początku obecnego wieku. To nic, że dziś mamy już rok 2011. Szkołom językowym to nie przeszkadza. A mi tak. Więc takich dostawców nie brałam w ogóle pod uwagę.

– oferowane są głównie lekcje przez Skypa, do dyspozycji są także „klasyczne” kursy
e-learnignowe, typu WBL. Znalazłam co prawdą jedną szkolę, która prowadzi zajęcia wirtualnej klasie, ale tam potraktowano mnie jak szpiega, bowiem zapytałam, czy mogę najpierw zobaczyć jak działa ich wirtualny pokój. Pan, którym rozmawiałam, szczerze się obśmiał. Czułam przez telefon jak puka się w głowę wyjaśniając mi, że najpierw muszę zapłacić za kurs, a potem w ramach zajęć będzie mi dane wstąpić do nadzwyczajnego autorskiego wirtualnego pokoju.

– Gdy pytałam się w rozmowie telefonicznej o naukę w wirtualnym pokoju, 99% rozmówców nie wiedziała o co mi chodzi. Mam więc wrażenie, że wybór Skypa
nie powstał przez odrzucenie innych rozwiązań, lecz przez brak znajomości alternatyw.

14 thoughts on “Osobiste wrażenia nt. nauki języka obcego przez Skypa

  1. Widzę, że nic się nie zmieniło przez ostatnie dwa lata. Kiedyś byłem „konsultantem” w jednej szkole językowej, która chciała wejść poważnie w zdalne nauczanie. Udało mi się „skroić” ładne połączenie narzędzi opensourcowych, które umożliwiało zarówno udostępnianie tradycyjnych e-szkoleń, social learning, a także prowadzenie Webinarów oraz wirtualnych lekcji. Niestety na koncepcji się skończyło. Zwyciężył nieśmiertelny skype. Do konwersacji ok, do zajęć z gramatyki i ćwiczeń już gorzej. Jeżeli chodzi o tłumaczenia słówek to jest plugin Google Translate do Skype.

    • Bartłomiej, podobno jedno się zmieniło … spadają ceny. 30-40 zł za godzinę lekcji – tyle zarabiałam za godzinne korepetycje z niemieckiego w 1996 roku.

      Więc z jednej strony rozumiem, że firmy szukają oszczędności i darmowe rozwiązania są ciekawą opcją. Z drugiej strony – takie rozwiązania nie dają szansy na odróżnienie się od konkurencji. W efekcie pozostaje cena, jako wyróżnik.

      Zdaję sobie sprawę, że jest to uogólnienie i że sobą osoby / firmy oferujące znakomitą usługę i określoną wartość dodaną, za którą klienci chcą więcej zapłacić. W sumie to świetna sytuacja dla tych, którzy czują ideę generowania wartości dodanej.

  2. Marta, chyba trochę źle trafiłaś 😉

    Oczywiście nonsensem jest zapisywanie lekcji w skype! Również współdzielenie ekranu jest na tyle mozolne, że praktycznie niewykonalne.

    Ja używam skype + google docs jednocześnie. Przy czym na skype nawet nie włączam przekazu wiedeo, bo to tylko rozprasza ucznia i mnie (tak mówi moje dłuuuugie doświadczenie). Uczeń nie ma się patrzeć na MNIE, bo i po co, a tym mniej ja na niego/nią, lecz na to, co piszemy, czytamy i oglądamy, a także i przede wszystkim słuchać o czym i jak mówimy. A przekaz głosu jest na skype znacznie lepszy BEZ jednoczesnego wideo.
    Jeśli więc i tak nie mamy przekazu wiedeo, to skype się po prostu minimalizuje i ma się tylko otwarty dokument google, w którym w czasie rzeczywistym można pisać, zaznaczać, podkreślać itp. itd., – sama wiesz. I to mogą to robić jednocześnie obie strony – czyli i ja i uczeń na tych samych prawach i tymi samymi narzędziami. Nie trzeba się wcale nigdzie przeklikiwać. I – w odróżnieniu od wirtualnych pokoi – to nie są moje wykłady plus bierny odbiór uczyniów, lecz efektywna współpraca (uczniowie dopisują sobie tłumaczenia, komentarze, podkreślają najważniejsze dla nich fragmenty…)

    Taki dokument zostaje potem uczniowi jako archiwum do powtórek itp. Mam w swoich dokumentach google zapisane setki lekcji (ponazywanych inteligentnie i z stystemem, aby się w nich nie pogubić) z wieloma, wieloma uczniami; mam też zapisane dokumenty z samymi przygotowanymi materiałami, które w odpowiednim czasie wklejam uczniom do ich lub do naszej wspólnej dyspozycji na lekcjach… Uczniowie często wracają do dawniejszych materiałów, zadają mi na ich temat pytania (które wtedy automatycznie dostaję mailem z linkiem dokładnie z tego miejsca, którego dotyczy pytanie) itd. itp.

    Jak dla mnie to absolutnie idealna możliwość wirtualnej nauki z JEDNĄ OGROMNĄ wadą: jest możliwa efektywnie tylko w lekcjach 1:1. Eksperymentowałam z kilkoma osobami na raz i to faktycznie jest porażka.

    Z drugiej strony masz oczywiście rację: wypadałoby, aby poważna szkoła językowa oferowała jakiś własny program do wirtualnej nauki, właśnie taki wirtulany pokój. Takie pokoje też mają swoje wady i zalety… Będę to w najbliższym czasie intensywnie testować 😉

    • Agnieszka, rzeczywiście mam wrażenie, że szkoły uczące jeżyka angielskiego są o wieeeeele mniej kreatywne w poszukiwaniu rozwiązań i stosowaniu narzędzi web 2.0 niż nauczyciele niemieckiego. Gdy widzę jaką fantastyczną pracę wykonujesz, ale i Łukasz oraz parę innych osób, dostarczając wartościowe treści na blogu czy Facebooku, to przecieram oczy ze zdziwienia, że nie trafiłem na porównywalną ofertę dot. angielskiego.

      Jestem ciekawa twoich prób z wirtualnym pokojem 🙂

    • Zajrzałam na stronę TItanPad – to chyba podobne narzędzie jak Etherpad, który już nie jest dostępny (przynajmniej w prosty sposób), bo został przez kogoś przejęty.
      Rozumiem, że myślisz o tym narzędziu jako alternatywie do google docs?

  3. też szukałem ostatnio i różnie z tym bywa… jak grzyby po deszczu rosną te szkoły
    bardzo są podobne do siebie i tak jak piszesz, tylko ceną i jakimiś lekko stronniczymi opiniami można się kierować, chyba będę kontynuował naukę samodzielnie
    znalazłem też taki filmik na vimeo i wydaje się dość . . . świeże, przynajmniej porównując

Dodaj komentarz